
W dziele Jarosława Kukowskiego z serii Na dachu świata widz zostaje postawiony w sytuacji zawieszenia – niemal dosłownie, bowiem centrum kompozycji stanowią unoszące się nad urwistym krajobrazem bose kobiece stopy. Artysta rezygnuje tu z dosłownej narracji – zamiast linearnej opowieści czy portretu konkretnej osoby otrzymujemy medytacyjny, głęboko symboliczny obraz świata po końcu świata, a może raczej: po końcu pewnej epoki, cywilizacji, mitu. Obraz nie tyle przedstawia, co raczej uruchamia wyobraźnię, staje się przestrzenią kontemplacji i zadumy nad statusem człowieka w obliczu czasu, ruiny i możliwości transcendencji.
W centrum nie znajdują się jednak ruiny – to nie one dominują, lecz człowiek. A właściwie jego cielesność – stopy, nogi, fragment dłoni. Postać kobiety unoszącej się nad krajobrazem nie tyle zdominowała przestrzeń, ile zawisła ponad nią – pomiędzy. Ani nie w niebie, ani nie w piekle, lecz dokładnie „na dachu świata”, w miejscu symbolicznym, gdzie ziemia styka się z czymś wyższym, nieokreślonym. Nie ma tu skrzydeł, nie ma też wyraźnego źródła ruchu w górę – lewitacja ta zdaje się być stanem wewnętrznym, psychicznym, nie fizycznym. To stan bycia poza, bycia ponad, ale również: stan wewnętrznego napięcia, gotowości do skoku lub upadku. W ten sposób obraz wprowadza widza w przestrzeń egzystencjalnej niepewności, pełnej pytań i niedopowiedzeń.
Pejzaż pod nią przypomina ruiny zaginionej cywilizacji – mitycznej Atlantydy lub może współczesnego świata po katastrofie. Ziemia pęka, rozpada się na segmenty. Przez rozpadliny i spękania widzimy głębiny, które kryją podziemne mechanizmy, zębate koła, cyferblaty zegarów – archeologię czasu. Te obrazy przywodzą na myśl nie tylko przemijanie, ale również pychę cywilizacji: próbę podporządkowania rzeczywistości matematyce, logice, precyzji technicznej. Kukowski ukazuje jednak porażkę tej racjonalności – wszystko, co zostało skonstruowane, legło w gruzach, zatonęło w błękicie podświadomości. Czas przestał działać, zegary się zatrzymały, zębatki pokryła rdza. To, co miało dawać kontrolę, stało się martwe. W ten sposób artysta mówi o znużeniu postępem – krytycznie, ale nie histerycznie. Jego ruiny są poetyckie, nie są pełne złości. Są raczej świadectwem naturalnego cyklu narodzin i upadków, przypomnieniem, że to, co zbudowane, musi również ulec zniszczeniu.
Krajobraz ma charakter nierealny, niemal oniryczny. Perspektywa lotu ptaka pozwala dostrzec szerokie połacie ziemi i wody, mgły przesuwające się nad doliną, góry w oddali, wynurzające się jak senne wspomnienia. W tej przestrzeni człowiek wydaje się zarówno samotny, jak i wolny. Unosząca się postać może być uciekinierką z ruin, ale może też być aniołem ruiny – kimś, kto nie tylko żegna się z przeszłością, ale również daje jej ostatni sens, przekształcając rozpadający się świat w przestrzeń medytacji.
W tym kontekście obraz można odczytywać w duchu filozofii Friedricha Nietzschego – zwłaszcza koncepcji „wiecznego powrotu”. Motyw zegara i powtarzalności czasu nie jest tu jedynie estetycznym symbolem; sugeruje pytanie: „czy gdybyś miał przeżyć to samo życie jeszcze raz – dokładnie tak samo – czy byłbyś w stanie je zaakceptować?”. Lewitacja postaci jest więc nie tylko ucieczką z przeszłości, lecz także jej afirmacją. Można ją rozumieć jako moment decyzji: zaakceptować lub odrzucić własne istnienie, wraz z całym jego ciężarem.
Jednocześnie obraz silnie rezonuje z myślą Martina Heideggera, który pisał o człowieku jako istocie „bycia ku śmierci” (Sein zum Tode). W tej perspektywie kobieta zawieszona nad przepaścią staje się figurą egzystencjalną – to Dasein, które uświadamia sobie swój los, swoją skończoność i decyduje się (lub nie) na autentyczne istnienie. Kukowski ukazuje ten moment bez paniki – jego postać nie wpada w otchłań, nie szarpie się w ucieczce. Jest spokojna, cicha, niemal kontemplacyjna. Może właśnie dlatego jest tak poruszająca – nie pokazuje krzyku, lecz wewnętrzną zgodę na niepewność i bezradność.
Wreszcie obraz niesie też echo platońskiej metafizyki – ruinę świata materialnego można odczytywać jako cienie idei, jako świat pozorów, który przemija, by ustąpić miejsca temu, co niewidzialne, ale trwałe. Postać kobieca, zawieszona ponad ruinami, może być symbolem duszy dążącej do świata idei – wzlotu z jaskini ku prawdzie. Ale nie czyni tego w euforii – to nie religijna ekstaza, lecz cicha, refleksyjna droga.
Jarosław Kukowski w tym obrazie tworzy nie tylko sugestywną przestrzeń wizualną – tworzy przede wszystkim przestrzeń myślenia. Posługując się realistycznym warsztatem, maluje świat, który nie istnieje – a jednak w jakiś sposób każdy widz go rozpoznaje. Jego pejzaże to nie ilustracje snu, lecz mapy duszy. Światy rozbite i zawieszone, pełne ruin i unoszących się ciał – to współczesna ikonosfera melancholii, zagubienia i nadziei.
Obraz z cyklu Na dachu świata można uznać za artystyczną odpowiedź na pytanie o sens istnienia w epoce, która porzuciła wielkie narracje, a zarazem nie potrafi ich zastąpić. Kukowski nie udziela odpowiedzi – zamiast tego stwarza przestrzeń, w której to pytanie staje się dojmująco obecne.